Teorie względności - Uniewinnienie Cz. 4 Podsumowanie cz. 1

Musimy mieć świadomość, że nie przyjmując mandatu decydujemy się na batalię sądową, w której nasze szanse są znikome. Nie ma tu kompletnie żadnego znaczenia, czy mamy rację. Ja na kilkanaście takich spraw wygrałem dopiero pierwszą, ale dzięki tej ilości nabyłem doświadczenia, którym chcę się z Wami podzielić.

Sprawa najważniejsza. W sądzie nie rozpatruje się kwestii wysokości mandatu. Przed sądem toczy się zupełnie nowa sprawa, w której oskarżyciel ma prawo żądać nawet 5000 zł. grzywny. Z reguły żądają 500, ale trzeba mieć świadomość, że zamiast 100 zł mandatu możecie zapłacić grubo więcej. Mam przeróżne doświadczenia, ale nigdy nie zdarzyło się, żeby uznając mnie winnym sąd dał tyle co mandat, no i w przypadku przegranej dochodzą koszty sądowe, które mogą być spore.

Pierwsza rozprawa to rozprawa wstępna. Kiedy już nie przyznacie się do winy poproście sąd o dołączenie do akt instrukcji obsługi "radaru". Parę dni przed kolejną rozprawą idźcie do czytelni sądowej i sfotografujcie instrukcję i dokładnie przeczytajcie. Można ją porównać z oryginalną, choć to nie daje mocnych argumentów, ale zawsze. Wypiszcie pytania które zadacie milicjantom sprawdzając ich znajomość instrukcji. Zwróćcie uwagę na procedury kontrolne, ze wszystkimi ich aspektami. Nawet drobne rzeczy mogą zaważyć.

Skrupulatnie notujcie kolejne terminy rozpraw. Pamiętajcie, że jeśli nie pojawicie się na rozprawie, sąd natychmiast sprawę zakończy uznając Was winnym. Nie dość, że tracicie wtedy jedną instancję, to od tego momentu macie TYLKO 7 dni kalendarzowych na odwołanie. Sąd Was nie poinformuje o wydanym wyroku więc nie będziecie wiedzieć że zapadł, co w praktyce zamyka Wam drogę do odwołania, bowiem 7 dni mija błyskawicznie, a po tym czasie wyrok staje się prawomocny. Jeśli nie byliście w tym czasie w śmierci klinicznej zapomnijcie o przywróceniu terminu.

Proście sąd o możliwość nagrywania rozprawy jeśli nie jest nagrywana z urzędu. Może być tylko audio, to wystarczy i pozwoli spokojnie przeanalizować w domu co zostało dokładnie powiedziane i w jakiej kolejności. To wbrew pozorom jest ważne. Bo np. okazuje się że na początku milicjant nie pamięta, a na końcu już pamięta, tylko dziwnym trafem pamięta tylko to co jest w raporcie, a w protokole sądowym jest tylko zapis, że pamięta. Protokół sądowy zawiera niewiele i zdziwicie się jak mało tam informacji działających na Waszą korzyść.

Nie dziwcie się, że milicjanci kłamią. Kłamią bez mrugnięcia okiem i nawet jeśli to kłamstwo wyjdzie na jaw nie zbija ich to z tropu, a sąd nie reaguje. Mówią np. że znają instrukcję obsługi urządzenia, a po sprawdzeniu rzeczywistej znajomości, gdy okazuje się, że jednak instrukcji nie znają, dalej twierdzą, że znają w zakresie wystarczającym. Wy w odróżnieniu od świadków możecie kłamać ile wlezie i to jest zgodnie z prawem, ale nie polecam takiej drogi.

Na rozprawę przychodźcie przygotowani z pytaniami zapisanymi na kartce czy komputerze. Niech Was nie zbije z tropu uwaga sędziego, że to nieistotne. Zadawajcie pytania wyjaśniając do czego dążycie. Pytania powinny być szczegółowe dotyczące obsługi urządzenia, tej konkretnej sytuacji, (gdzie stali, jak mierzyli, jakie były warunki, po którym pasie poruszał się pojazd, etc.), procedur działania, itp.. W razie niejasności dopytujcie precyzując. Kluczowe jest pytanie czy milicjant pamięta zdarzenie. Jeśli odpowie, że nie pamięta, podkreślajcie to na każdym kroku. Jeśli odpowie, że pamięta (a na pewno nie pamięta), zdawajcie maksymalnie szczegółowe pytania udowadniając, że kłamie. I wnioskujcie o zapisanie tej konkluzji. Oczywiście sąd nie pozwoli na zapis, że milicjant kłamie, ale np. "wydaje się wysoce nieprawdopodobne, by milicjant pamiętał jak wykonywał ten konkretnie pomiar nie pamiętając.." - i tu wymieniacie.
CDN..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz