No i się zaczęło. Ruszyło mundialejro 2018 i wszyscy
oszaleli. Nie jestem jakimś szczególnym fanem footballu, nie biegam z trąbką po
mieście, nie wywieszam flagi w oknie i nie stawiam kapliczek Lewemu, ale
nastrój lekkiego szaleństwa mi się również udziela. Udziela się zresztą
większości rodaków, co widać po tym, że największym przebojem
sprzedażowym są flagi na okna samochodowe i sześciopaki. I to fajna sprawa. Każdy potrzebuje
odrobiny dystansu od codzienności i akurat mudialejro to daje.
Co widać gołym okiem to to, że zatarły się różnice między
drużynami. Niby dalej wygrywają ci co wygrywać mieli (przeważnie), ale mecze są
wyrównane. Kilkanaście lat temu raczej nie byłoby trwogi w naszych sercach przed
meczem z Senegalem, Kolumbią, czy Japonią. Taką grupę w 1978 wzięlibyśmy w
ciemno i wszyscy eksperci byliby wniebowzięci. A dzisiaj.. Dzisiaj nawet Prezes
PZPN mówi, że nie jesteśmy faworytami takiej grupy.
Faworyci faworytami, ale zawsze zdarzały się i będą się
zdarzać niespodzianki czy sensacje, bo piłka jest dyscypliną specyficzną. W
zasadzie można powiedzieć, że przez większość czasu obserwujemy jak zawodnikom
obu drużyn się nie udaje. Średnia na mecz (na razie) to 2,2 bramki. Porównując
to np. z piłką ręczną gdzie średnia to 50
bramek, wynik żałosny. Drużyny pokonują w sumie ponad 100 km każda i taki
mizerny wynik? No właśnie. Taka średnia powoduje, że w tej dyscyplinie jak
chyba w żadnej innej można wygrać lub przegrać przez przypadek. To się nie
zdarzy ani w piłce ręcznej, siatkówce, czy koszykówce. Słowem można być
optycznie dużo lepszym i przegrać mecz.
Choć w piłce kopanej sprawa polega na zdobywaniu bramek i
nie ma dodatkowych punktów za styl, to jednak ilość stworzonych sytuacji i
kultura gry powinna być również ważna. A nie jest! Jeżeli ktoś się ze mną nie zgadza
niech obejrzy mecz Anglia - Polska na Wembley z 1973 roku. Mało tego, w tym
konkretnym przypadku stworzono mit, że był to genialny mecz polskiej drużyny, a
po prawdzie był to w naszym wykonaniu mecz słaby. Nie ma to jednak znaczenia,
bo osiągnęliśmy korzystny wynik i awansowaliśmy po raz pierwszy po wojnie na
mundialejro w 1974. Zresztą Anglicy zagrali na obecnym mudialejro podobny mecz.
Tylu zmarnowanych tzw. 100 % sytuacji co w meczu Tunezja - Anglia, dawno nie
widziałem. Wyglądało to wręcz groteskowo, ale na szczęcie dla Anglików w ich
zespole grał Kane, który tego dnia miał dobrze ustawiony celownik i uratował 3
punkty dla Anglii. Styl może być istotny w kontekście dalszych meczów, jako
nadzieja na radochę w przyszłości, ale w sumie i tak kolejny mecz to nowa
odsłona.
Piłka jest grą zespołową, ale jak w każdej grze zespołowej
sporo zależy od indywidualności. Na mundialejro 2018 gwiazdy (na razie) raczej zawodzą.
Oprócz Ronaldo i Modrica w zasadzie żadna wielka gwiazda nie błyszczy gwiezdnym
blaskiem, a część wręcz bździ jak obsrana przez muchy 25 watowa żarówka w
szopie na narzędzia ogrodowe. Przyczyn może być wiele. Presja, przemęczenie,
zgranie z drużyną, czy też to, że reszta kolegów z reprezentacji to kelnerzy.
Nawet Maradona, który potrafił okiwać 17 zawodników i strzelić gola, nic by nie
wskórał gdyby reszta drużyny potykała się o własne nogi. Dlatego mimo
posiadania w składzie gwiazd tak bardzo liczy się cała ekipa i to nie tylko ci
na boisku. Ważni są również rezerwowi, trenerzy, lekarze, kucharze, czy - o
czym nie możemy zapominać - kibice. Od nas też sporo zależy, nasza postawa też
jest ważna. Jeśli piłkarze będą czuli nasze wsparcie będzie ich niosło, bo
dobry doping dodaje skrzydeł. Zatem kibicujmy, a oceny wsadźmy na razie w
skarpety, bo to jest turniej i liczy się końcowy wynik.
I za to piłkę kochamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz