Może zatem chodzi o to, że my jako jedyny naród jesteśmy obdarzeni takim ogromnym ładunkiem empatii, że taka zbiórka ma sens? Czyli umiemy się utożsamiać z chorym i go wspomóc. Tu też mam wątpliwości, czy akurat my i tylko my jesteśmy "wybrańcami". To prawda że jako jedyni na świecie mamy coś takiego jak WOŚP, ale.. świat ma również wiele innych inicjatyw jak choćby Live Aid na przykład.
To jest jedna strona medalu. Ciekawi mnie również inny aspekt tego kwestowania, a mianowicie - osoby kwestujące. O ile widząc młodzież, czy emerytów - kwestujących z puszką w niedzielę nic mnie nie niepokoi, to widząc faceta tryskającego zdrowiem jak Fontanna di Trevi o godz. 10:00 w piątek - już tak. Właśnie ostatnio widziałem takiego konia, z rumianymi policzkami, dobrze odżywionego, wyprężonego, dzierżącego w wielkich silnych dłoniach puszkę na kasę i niepasującym do całej tej postaci wyjątkowo słabym głosem proszącego o wsparcie. Zakładając z góry, że to nie przekręt, rodzi się morze pytań. Ile można uzbierać do takiej puszki? Czy to nie jest bardziej męczące niż praca? Czy nie lepiej pójść do roboty i przekazać zarobione pieniądze?
Tyle ode mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz